Pryśviačajecca Nastuli, Maryi Palinie

Dom sastarełych i invalidaŭ z ranicy huŭ vullom. Pa doŭhich kalidorach z pupyrystaj tynkoŭkaj biehali supracoŭnicy, ciahajučy za saboju recha. Žycharoŭ pavyvodzili ŭ dvor, kab nie zaminali myćciu i prycharošvańniu. Ź sielsavieta praz vulicu truškom prabiehła Kanstancinaŭna, ciahnučy karcinu «Ranica ŭ sasnovym bary». Kantorskija baby pałoli kłumby i miali padvorak. Z-za płotu, z terytoryi sirockaha doma, na hetuju sumiatniu pazirali cikaŭnyja mordački.

 

— Prezident pryjedzie Parasku pazdravić. Joj sto stuknuła ci mo jakich dzievianosta piać, — skazaŭ Ryhor, čałaviek z nahami-kałodami. — Ot maładziec naš prezident! Na miasakambinacie ŭ Słucku byŭ, paniuchaŭ miasa ŭ chaładzilniku i zahadaŭ dyrektara miasakambinata zamknuć razam z tym miasam na tydzień, kab pajeŭ. «Voś, kaža, čym ty prostych ludziej kormiš, toje i sam ješ!»

— I pajeŭ? — spužałasia maleńkaja babulka ŭ chustačcy ŭ bobačku.

— Pajeŭ nie pajeŭ, ale nie ŭ lichoje miesca jamu. Ciapier pasadziać i asabniak adbiaruć! U jaho asabniak na Siami viatrach, dzie «carskaje siało». Umyvalnik z małachitu! Ich by ŭsich u chaładzilnik na dziesiać hod, chaj tušy jaduć, a potym i adzin adnaho, pakul katory nie zastaniecca. Ot taho vypuścić.

— I čaho ty, Ryhor, taki złosny? Tabie i nohi raspuchli ad złości, — skazała jašče adna piensijanierka, spakojnaja babula, jakaja padčas usiaje hetaje mituśni niešta viazała.

— Ja raspuch z raboty! Ty b parabiła z majo — i zimoj, i letam pa kalena ŭ haŭnie, voś nohi i raspuchli jak kałody, chadzić nie mahu. Siadžu tut z vami, staryja karčy, a mnie šaścidziesiaci niama.

— Pić tabie nie treba było i ŭ sienie zimoju spać, to mo b i nohi nie raspuchli, — razvažliva skazała žančyna ź viazańniem. — Vuń Parascy sto let u abied, a jana jašče chodzić.

 

U hety čas imianińnica ŭ biełaj chustačcy pad baradu siadzieła na łožku ŭ prybranym pakoiku. Jaje prybrali, pastryhli, sfatahrafavali, paprasili ničoha nie rušyć i čakać vizitu. Raŭli joj na vucha, nibyta hłušcu jakomu. Jana nie hłuchaja, a prosta staraja. A staryja ludzi zakančvajuć koła — nabližajucca da taho dnia, kali raspačałosia ichniaje žyćcio. Heta našmat važniej i cikaviej, čym prysłuchoŭvacca da pustoje sumiatni. Vam cikava — vy i biehajcie.

 

Dzień, kali napraŭdu raspačałosia jaje žyćcio, byŭ viasnovym i soniečnym. Paraska pajšła za chatu, kab pašukać svaju Viečnuju Cybulinu. Taja puskała razłapistaje pierje štohod, jak sychodziŭ śnieh i kapiažy sa strachi vykopvali pry chacie kanaŭki. Takoj cybulinaj možna i najeścisia. Nie toje, kab jeści nie było čaho — doma nie brakavała ni małaka, ni chleba. Ale ŭ cybuliny byŭ taki sałodki i harkavy smak viasny, što ad radaści zachodziłasia serca. Žujučy zialonaje pierje, Paraska žmuryła i raspluščvała vočy tak, što sonca to lacieła załatymi kapiejkami, to raźbivałasia ŭ viasiołkavy pył. Viasna! Kali ciapier pierakinuć praz chatu sorak tresak, to ŭletku znojdzieš sorak hniozdaŭ. Tolki Paraska zadumałasia, ci nie nabrać u dryvotni tresak, jak pačuła z-pad chaty žałasnaje «Miŭ! Miŭ! Miŭ!».

«Znoŭ Murka kacianiat pryviała kudy papała. Kazała ž joj: nie radžaj kacianiat pad chatu, pacuki pajaduć!» Paraska pastanaviła zapaŭźci pad chatu i dastać kacianiat, adnak nie ściamiła, što chata za zimu dobra absieła, a jana sama padrasła. Padlezšy pad beli, Paraska mała taho što apynułasia ŭ ciemry, dyk jašče i jaje hałava i azadak zachraśli tam, dzie letaś pralatali sa śvistam. Nie treba było jeści stolki prasianaje kašy. Mačycha, Lubka, i tak biez asablivaje ŭciechi pazirała na toje, jak Paraska vylizvaje misku. «Bububu, žare, bububu, raście, a tut svaim niama čaho dać, pakul vałacuha hety, ściahaka, u ludziej pa kubłach łazić».

Ciapier vałacuha i ściahaka — baćka Paraski Piatro — prabuchaŭ pa daščanaj ściežcy zusim blizka ad zachrasłaje dački. «Tata! Tata!» — chacieła kryknuć małaja, ale ŭzhadała, jaki luty apošnim časam byvaŭ baćka, jak ździor ź jaje sukienku i pačaŭ abchadžvać lejcami i jak jana ŭciakała praz vulicu ŭ les, hołaja. I heta ž dobra, što liło jak ź viadra i nichto jaje nie bačyŭ. Paśla Paraska ŭkrała z płota škutavanku, zakruciłasia i tak prabrałasia ŭ pohrab, dzie pierasiedzieła baćkava zło.

Ach, jak dobra, Parasačka, što ty bajałasia svajho tatu! Praź niekalki chvilinaŭ pa vymaščanaj doškami ściežcy hurmoj zabuchali inšyja boty, čornyja, čyščanyja, i ŭ siencach niečy hołas prakazaŭ:

— Piatro Mažejka?

— Da. A chto biespakoit? — hołas baćki byŭ taki spudžany, što Paraska až ździviłasia.

— Vy arastovany, prajdziomcie ŭ dom.

— Jak arastovan, tavaryš? Ja słužu ździeś, vot dakumienty, — praciahvaŭ baćka, ale pačuŭ tolki adno: «Prajdziomcie».

Lasnuli dźviery, usie prajšli ŭ chatu, i niejki čas ničoha nie było čutno. Potym pa ściežcy da chaty pralapali jašče adny zrudziełyja znajomyja boty.

— Dziadźka Nieścier! — pamknułasia huknuć dziaŭčynka, ale tut u chacie zahałasiła Lubka i zavyli bliźniaty. Paraska staiłasia.

Praź niekatory čas mužčynskija nohi ŭ botach i mačyšyny ŭ aporkach vysypali ŭ dvor. Lubka jenčyła:

— Nu što, vaŭkarezina pahany, daciahaŭsia pa sieliščach? Damachaŭsia pistalecikam, što heta, maŭlaŭ, ja! Uspomni dzietačak na vozie, drobnieńkich jak mak, što ŭ Sałaŭki pavieźli z tvaje voli? Hlań ciapier na svaich vo — hlań!

Bliźniaty znoŭ zavyli.

— Lubka, praści, — bubnieŭ baćka.

— Stojcie, chaziajeva, a dzie Praskoŭja Piatroŭna Mažejka? — spytaŭsia strohi hołas.

— U Zabałać pajšła! Pa sol! — chucieńka adkazała mačycha.

— Pa jakuju sol? Jana ž małaja.

— Ale porstkaja, jak ahoń! Usiudy ŭlezie.

— Viečna hetaje adrodździe niedzie švendajecca, daŭno para doma być. Kab pryrvaŭsia b zaraz, usiu b skuru spuściŭ! — hučna skazaŭ baćka. (I cišej:) — Na joj maja pieršaja žonka pamierła, tavaryš, hałava była jak cebar, nie prachodziła. Takaja hadkaja dzieŭka, nibyta nie svaja. Ja jaje chacieŭ u dzietdom addać.

Pamaŭčaŭšy, čužyniec skazaŭ:

— Nieścier Mikałajevič, pazaboćciesia dastavić rybionka.

— Dobra, dobra, dastavim, — razhublena skazaŭ dziadźka Nieścier.

 

Tut Paraska i zusim razdumała vychodzić. «Heta mama z-za mianie pamierła! Voś čaho mianie tatka bje». Kroki stali addalacca, i Paraska zastałasia ŭ doŭhaj cišy.

 

Nieviadoma, kolki jana pralažała pad chataju. Śviatło zhasła i ŭzyšło, Murka prypaŭzała karmić kacianiat. Pamiž ahrestam i pryzbaju źniesłasia kura, ale jak ty datul daciahniešsia. Paraska to płakała, to dramała. Śnilisia joj tatka ź Lubkaju i čužy dziadźka ź pistaletam. Nie, nie budzie jana vyłazić, navat kali z hoładu sčarnieje. Niachaj spačatku sami pryjduć i pakryčać: «Paraska! Dzie ty, dačuška?»

Adnak pryjšoŭ tolki dziadźka Nieścier, pryčym sa staroju Kuźmichaj, jakaja mieła ŭ vioscy mianušku Śviataja. Kali baciušku z matuškaju źvieźli, Śviataja adčytvała niabožčykaŭ i chryściła dziaciej.

— Voś vam chata, baba Kuźmicha, zamiest vašaje chałupy. Jak maciery krasnaarmiejca. Tolki kab ja vas bolš la carkvy i na mohiłkach nie bačyŭ! Śpiavajcie tut svaje psałmy. Cichieńka, kab nichto nie čuŭ.

— Dziadźka Nieścier, — pisknuła Paraska.

— Avochci mnie! Dzie jana?

— Pad chataju, ciotuchna, biažycie pa bahor.

— Jaki bahor? Heta ž nie tapielca ciahnuć.

 

Parasku vyciahnuli i pakinuli žyć z Kuźmichoju. Nieścier niejak uładkavaŭ tak, kab dačku jaho siabra, raskułačnika, a ciapier voraha narodu, nie začapili. A moža, ułady sami zabylisia na dziaŭčynku. Tady takoje byvała. U lasach, jak kacianiaty, badzialisia dzieci, čyich baćkoŭ źvieźli, a samych nie zaśpieli.

«A mo j lepiej, kab mianie źvieźli, čym tut z karytaŭ u śviniej vyjadać», — dumała Paraska. Viaskoŭcy nienavidzieli jaje baćku, niavykazanaja dumka była takaja: «Ciahnuŭ voŭk, paciahli i vaŭka». I ciapier usie złaciešna i moŭčki pazirali, jak boŭtajecca hałodnaje, abdziortaje «vaŭčania».

Kuźmicha taksama mieła zub na Mažejku, tamu Paraski jana nie hladzieła, ale i nie vyhaniała. Dziaŭčyncy dazvalałasia spać na ŭsłonie i jeści što zastaniecca. Praŭda, Kuźmicha pilnavała, kab nie abdzialić i śvinčo. Nu što ž, taksama žyćcio. Cybulina štohod hnała parastki, možna było padkraści jabłyk i ahrestu, pad chataju nieślisia kury. Paraska była doma, a doma i ścieny ratujuć.

— Ciotačka Kuźmicha, — skazaŭ adnojčy Nieścier, uvajšoŭšy ŭ chatu, — heta ž Parascy treba daŭno chadzić u škołu.

— U čym? Anučami i sienam abviazaŭšysia? Jaje nastaŭnik vyhnaŭ sa škoły pa pieršym śniezie. Kaža: idzi dachaty i nie viartajsia, pakul botaŭ nie kupiš. Pryjšła, płačučy. A dzie ja joj boty vaźmu? Čytać-pisać-ličyć navučyłasia — i dosić joj.

— Nu, i ŭ mianie lišniaha niama, troje dziaciej, a ruka adna. Paraska, chadziem sa mnoj.

Nieścier pryvioŭ jaje na cialatnik i zahadaŭ padniać spačatku dva viadry vady, a potym paŭmiacha muki. I chacia ruki kałacilisia i plečy dryželi, jana spraviłasia. Heta byŭ šaniec.

Z tych časoŭ Paraska pracavała na cialatniku, zarablała pracadni. Da taho ž joj pryznačyli paŭpuda śvinoje muki ŭ miesiac i čas ad času premiravali adrezam parkalu. Kuźmicha padabreła: Paraska z pakidzišča pieratvaryłasia ŭ rabotnicu j karmicielku. U chlavie vialisia śvinki, u kuratniku kurki, i ŭ chacie znoŭ zapanavała prostaja sialanskaja sytaść.

 

U vioscy z Paraski dzivilisia — jana roŭna rabiła mužčynskuju i žanočuju rabotu, siekła drovy, ciahała miachi, rezała cialat nietrapiatkoj rukoju, kasiła; rašuča, jak dzik, uzryvała niemaleńki harod, nie traciačysia na kania. Siamja jaje zhinuła i patrochu zabyłasia, złość u ludziej prajšła. Parascy było čatyrnaccać, kali prybyli pieršyja svaty. Zdalok, ažno za paŭsotni viorst. Ale Kuźmicha ich abśmiajała, adpraviła da Kryvoha Jazepa na toj kaniec: tam try dački tolki ź lulki vypaŭźli.

— Dzietka, — skazała Kuźmicha, adpraviŭšy pieršy pajazd, — zamuž nie śpiašaj. Ty rabotnica, jany k tabie buduć soŭhacca tabunami. Zaprahuć, i paciahnieš voz, čužuju haspadarku, nie pradychnieš, vačej nie padymieš. I radžać budzieš kožny hod, jak Murka. Siadzi ŭžo sa mnoj, što tabie, kiepska?

Kiepska nie było, było spakojna i syta. Paraska vyrasła ŭ vysokuju dziaŭčynu z čystym biełym tvaram, chudym i spakojnym. Nos vialiki, vočy šeryja. Vałasy taksama šeryja, papialastyja, roŭnyja, šaŭkovyja. Abrazała ich Kuźmicha aviečymi nažnicami da siaredziny šyi. Hetyja bliskučyja, pakorlivyja vałasy ładna lažali pad pryhožym čarapachavym hrabiancom. Hrabianiec byŭ «ź niecharošych ruk» — naležaŭ niekali staroj pani Zubryckaj i byŭ zrabavany z panskaha doma. Ale što ž rabić — adzinaja pamiatka pa pjanym prystupie baćkoŭskaj piaščoty. «U kaho baćka bandzit, u taho i spadčyna bandzickaja», — pryhavorvała Kuźmicha.

 

Bronika Miatłušku Paraska ŭpieršyniu ŭbačyła ŭ pylny i soniečny krasavicki dzień. Rankam Nieścier skazaŭ, što z MTS pryhoniać traktar i joj treba budzie stać na siejałku, bo ruki ŭ jaje vialikija, zahrabuščyja, i za rabotaju jana nie śpić. Kali Paraska pryjšła va ŭročyšča, jana spačatku ŭbačyła chmaru pyłu i pačuła rokat, a potym z chmary vynyrnuŭ jon — traktar. Vysakarodny i šyrakahrudy, jak čorny byk, jon niośsia da jaje, ryjučy i adkidajučy zadnimi kołami ziamlu. Śpieradu na mysku čyrvonaja łatka, a za vysokim rulom — biełazuby chłopiec u kiepačcy.

Bronik Miatłuška pachodziŭ z falvarka Krasnaje Voziera i byŭ typovy tamtejšy šlachciuk — dobra ŭbrany, čysty, hładki, zhrabny, z tonkimi čornymi vusikami. Nie miašok i nie chamujła. Paraska całkam prapała. Cełymi dniami pylili jany z Bronikam pa ralli, jon araŭ, jana stajała na siejałcy, ščaślivaja, sama nie svaja. Nasiła jamu ścipłyja południ — małako ŭ harnušku, sała, jajki, cybulu. Čaściej spyniałasia la ŭmazanaha ŭ piečku lusterka. Kuźmicha tolki hałavoj kivała:

— Durnica ty, durnica, jany na mužyčkach nie ženiacca. Mała tam što — savieckaja ŭłaść, nie savieckaja — ale kab Viaryhi ci Miatłuški kaho ź siała ŭziali? Nie budzie takoha. Na sienie koŭzacca — kali łaska, ale kab zamuž? Ci ty mo bajstručka zachacieła?

Pamylałasia staraja Kuźmicha. Bronik vučyŭ Parasku kiravać traktaram i raskazvaŭ, što heta pryhožaja mašyna pieraroblena z amierykanskaj, ale ŭ nas jaje jašče palepšyli. Vypivaje taki traktar 30 litraŭ kierasinu i pracuje ceły dzień, dy tak, što ŭsie koni na jaho miescy padochli b.

Pamiž maładymi było ŭžo ŭsio damoŭlena — jany pajeduć u Charkaŭ, dzie ŭ Bronika na zavodzie dziadźka.

Paraska pajšła prasić daviedku ŭ Nieściera. A mo i pašpart joj možna spravić?

— Paraska, — skazaŭ toj, — ty pamiataješ, chto tvoj baćka? Pra ciabie zabylisia, a ty chočaš sama im u ruki ŭleźci? Baćka tvoj niedzie biez prava pierapiski, Lubka z małymi ŭ Kazachstanie. I ty tudy chočaš varhoły pić? Nie dajuć kałchoźnikam nijakaha pašparta. Idzi z vačej maich. A darahomu skažy, što jak znoŭ budzie brachać pra amierykanski traktar, to jamu hałavu źviernuć razam z čubam charošym. Heta saviecki traktar!

— Ja ŭciaku, i nichto mianie nie znojdzie, u horad pajedu, — płačučy, skazała Paraska.

Nieścier abniaŭ jaje adzinaju rukoju i prycisnuŭ da hrudziej.

— Znojduć i zastrelać, dačuška. Siadzi tut, jak myš pad vienikam.

Bronik źjechaŭ adzin, spačatku pisaŭ listy, a potym i zusim prapaŭ. Praź niejki čas raźniesłasia čutka, što jaho «prybrali za škodnictva». Nibyta psavaŭ traktary i špijoniŭ na Amieryku. Zhinuŭ Bronik niedzie tamsama, dzie Piatro, Lubka i Parasčyny małyja braty.

A Paraska vyprasiłasia-taki ŭ Nieściera, chacia i niedaloka: pierajšła ŭ MTS da traktaroŭ. Navučyłasia pra mašyny ŭsiaho-ŭsiaho, raźbirała ich na druzački i haječki, jeździła, jak caryca, na čornych bykach, uvieś rajon pieraarała. A traktar, na jakim jeździŭ Jon, nazvała Bronikam.

Potym i na došku honaru jaje paviesili. Kuźmicha navat nie palenavałasia i schadziła pahladzieć.

— Ty tam jak abiaźjana, — skazała pa viartańni Parascy, jakaja zamiešvała śvińniam. — Ščoki zapali, nos tyrčyć, usio lico ŭ marščynach. Kudy ty stolki pracuješ, chto tabie dziakuj skaža? Pracadzień — nie padjeść i avadzień! Siabie hladzi. Tabie čas užo i pra zamuž padumać, nie viek ža tabie sa staroj žyć.

Pra zamuž nie dumałasia. Paraska raŭniała chłopcaŭ z Bronikam, i roŭnych jamu nie było. Vosiem kłasaŭ adukacyi, spraŭny, charošy jak majski dzień Broničak. Pa načach Paraska ŭžo i škadavała, što nie dazvoliła jamu taho-siaho. «Byŭ by ŭ mianie ciapier bajstručok, charošy, pryhožy. Bajstručki ŭsie pryhožyja. I kamu b ja hańby dała? Adna, jak pień pry darozie».

Ale ŭ hłybini dušy Paraska viedała, što spakoju joj nie dali b. Pačali b znoŭ pojedam jeści, jak tady za baćku. U susiedniaj vioscy dziaŭčyna z zavoda viarnułasia ź dziciem, dyk chłopcy ź vioski pryjšli da jaje dachaty, patušyli śviatło, pavalili, stali kruham i abascali. Sabrałasia biedałaha i pajechała z bajstručkom u śviet.

Tym hodam u ciomnyja vosieńskija nočy pad jaje voknami pačaŭ chadzić Cichan, pa-vuličnamu Buchanka. Nichto za jaho iści nie chacieŭ, bo mieŭ jon horbik, nibyta bochan na plačach nasiŭ. Buchanka pryciohvaŭsia na pole, u miechdvor, na viačorki, kudy jana ni pojdzie — cieniem ciahniecca.

Što za abraza mieć takoha kavalera paśla Bronika! I haniała jana jaho, i abražała, i na ludziach haniła, kab adčapiŭsia. Ale Buchanka nie zdavaŭsia. Paśla pa siale roznyja čutki chadzili, ale zvodzilisia jany da adnaho: jak Paraska małaciła žyta ŭ humnie, adna, Buchanka padyšoŭ zzadu, udaryŭ niečym pa hałavie i zhvałciŭ. Dziecca joj nie było kudy — uviesnu syhrali viasielle.

Potym jana nikomu nie mahła rastłumačyć, čamu takaja krepkaja dzieŭka, pracavitaja, rukastaja, samastojnaja, paddałasia niejkamu Buchanku, apošniaj zatyčcy ŭ vozie. Miž tym žyćcio Paraski zamužam mocna nahadvała jaje dziacinstva z baćkam. Tolki ciapieraka jaje łupcavaŭ muž. Prystupy lutaści ŭ Cichana źmianialisia prystupami takoj ža šalonaj piaščoty, jon kachaŭ Parasku pa-sapraŭdnamu, jak moh, jak umieŭ, i šaleŭ ad jaje ahidy. Raŭnivy byŭ da biełych vačej, patrabavaŭ, kab žonka kinuła traktary i pierabrałasia nazad u cialatnik, dzie z mužykoŭ byŭ tolki Kryvy Jazep. Paraska moŭčki ciarpieła paboi i hvałt, ale z traktara nie sychodziła. Vioska bačyła, što «maładaja» chodzić usia siniaja, ale heta nie było niejkaj navinoj. Dy i Kuźmicha žyła z «maładymi» moŭčki, nie ŭmiešvajučysia. Usio čaściej siadzieła na piečy ci na pryźbie. Niešta sabie dumała i marmytała, mo psałmy svaje.

Heta zdaryłasia ŭ listapadzie. Paraska pieravorvała pole daciamna, ranicaj mieła skončyć, i tamu nie pahnała Bronika ŭ MTS, a zahnała ŭ dvor. Broničak stajaŭ u ciemry, z vokan kłałasia ćmianaje śviatło na jaho čyrvonyja koły, vysokaje styrno, zyrkuju łatku na hordych vypnutych hrudziach. Traktar jašče lohka dryžeŭ, astyvajučy paśla ciažkoha dnia. Abcierła anučkaju moraś na korpusie, abmiała dzierkačom koły, pracierła kabinu. Žarebčyk moj haračy!

Złaziačy, ubačyła, što la traktara staić muž.

— Nu što, naciahałasia, suka, da nočy sa svaimi traktarystami?

— Pabojsia boha, Cichan, ja arała daciamna! Žyvoj dušy nie bačyła!

Cichan udaryŭ moŭčki, Paraska hrymnułasia ab traktar i spaŭzła na ziamlu. Potym pabačyła, što siońnia joj buduć niepiareliŭki: muž trymaŭ u rukach capilna.

Uvohule, viaskoŭcy mieli svaje praviły bićcia žonak i dziaciej: spačatku rukoju, potym papružkaj, kułakom, nahami, a potym išli i haspadarčyja pryłady — tupyja i vostryja. Kali hety praces išoŭ mlava, muž paśpiavaŭ zhrybieć, bicca ŭžo nie moh, i tady na im adyhryvałasia žonka. Nu, abo syny padrastali i zastupalisia za matku. Kali ž praces išoŭ chutka, to śmialejšaja baba mahła ŭratavacca, ułupiŭšy mužu jakim skavarodnikam, kab nie ŭstaŭ. Mienš ryzykoŭnyja mahli pajści da Čornaje Pałuty, jakaja varyła słaŭnuju vadzicu i zabiaśpiečvała joju žanočaje navakolle. Vadzicu Pałuty možna było dadać u harełku mužu — roŭna stolki, kab jon «vychvaraŭ, vyčarnieŭ i vystahnaŭ», ale ŭstaŭ: biez mužyka haspadarka čeźnie. Kali ž mužyk trapicca pahany i ŭparty — možna było dalivać u poliŭku patrošku i niezaŭvažna źvieści jaho na kłady. Byŭ jašče i samy biaśpiečny sposab: pakłaści rukavy ad jahonaj kašuli pad hałavu niabožčyku (tady mužyk prycichnie i ruki na babu nie padymie). Ale dzie ty stolki niabožčykaŭ nabiarešsia?

Adnak usie hetyja miery prypaźnilisia: pierad Paraskaj stajaŭ ašaleły Cichan i źbiraŭsia adchadzić jaje capom. Paraska paśpieła adkacicca za traktar i pačuła, jak Bronik cichieńka zavurkataŭ, zatrośsia i kranuŭsia napierad. Niahledziačy na jahony ryk i truchkat, Paraska pačuła chrabuścieńnie, ale kryku Buchanka vydać nie paśpieŭ. Tolki niejak nutrana vochnuŭ.

Jana padchapiłasia, skočyła na traktar i abiazrušyła Bronika. Jak tak vyjšła? Niaŭžo jana što zabyłasia zrabić? Štopraŭda, u susiednim rajonie traktar uziaŭ pad koły pjanaha traktarysta, ale ž jana nikoli ničoha nie prapuskała, usio rabiła pravilna da drobački.

Hałava pracavała nibyta praz vatu. Paraska pajšła ŭ chatu, papiła vady, brazhajučy zubami ab kubak, i pazvała Kuźmichu:

— Ciotačka! Traktar Cichana zadušyŭ.

Kuźmicha ciažka źlezła ź piečy, zapaliła śviatło, padślepavata zirnuła ŭ spałatnieły tvar Paraski i skazała:

— Biažy i pryviadzi Nieściera. Nikomu ničoha nie kažy. Viadzi Nieściera.

Nieścier pryjšoŭ, abyšoŭ traktar, pamacaŭ Cichanavu ruku.

— Možna jaho dastać? Biez kania ci mašyny?

— Dziadziečka, treba ž milicyi daždać, tady dastavać, — ledź varušačy vusnami, skazała Paraska. — Jakaja tabie milicyja, kułackaje adrodździe? Tvoj baćka chutaranin i adnaasobnik. Addaŭ ziamlu i pajšoŭ raskułačvać. Kab niščyć savieckich ludziej. A ty zadušyła kamsamolca, biedniaka!

— A što ž rabić?

— Niasi bahor.

— Jaki bahor, ty z hłuzdu źjechaŭ? — ulezła Kuźmicha. — Niachaj traktar adhonić.

— Sprabavała, nie zavodzicca, — ledź varušačy nabryniałymi vusnami, pramoviła Paraska.

— Nu dyk łom niasi, budziem dastavać. Tolki ŭ mianie adna ruka, a Kuźmicha staraja, dyk ty ŭžo pastarajsia sama.

Paraska zaŭždy ličyła, što mienavita ŭ tuju noč jana padarvała pajaśnicu, i heta joj pakarańnie. Cichana niejak vydzierli z-pad traktara, zakrucili ŭ radninu. Kuźmicha pabiehła ŭ chatu, viarnułasia z kručkom samahonki. Paraska vypiła nabhom, ačomałasia i pajšła da traktara. Krutnuła ručku — i Bronik viesieła zadyrčeŭ. Traktar adahnali, čornuju łužynu zasypali piaskom i treskami ad dryvotni. Skrutak ź Cichanam pakłali ŭ traktar, i Paraska adviezła jaho ŭ Łozku, da čortavaha akna, jakoje viadzie ŭ biezdań. Z hetaje tvani, lipučaj, jak smała, niamožna było vyciahnuć ni karovu, ni aviečku.

Tam i dahetul lažyć Cichan Łašč, pa-vuličnamu Buchanka. Štopraŭda, u jaho zastaŭsia syn, ale nie Łašč, a Mažejka. A moža, i nie tolki Mažejka. U 1943 hodzie, pamirajučy ŭ bałocie, dzie jany chavalisia ŭ błakadu, la takoha samaha čortavaha akna, Kuźmicha skazała Parascy:

— Pašancavała tabie, dzieŭka. Kab nie vajna, jany b tak lohka nie adčapilisia. A viedaješ, čaho Nieścier ciabie ŭsio žyćcio baraniŭ? Skazaŭ, što Cichan z kałchoza ŭciok? Bo ty jaho bajstručka. Nahulała ciabie maci. I za heta Piatro jaje biŭ, pakul nie prybiŭ.

Bronik SCHTZ 15/30 staić na vysokim pastamiencie ŭ słaŭnym miastečku Bahušeŭsk. Cichan Łašč i staraja Kuźmicha spačyvajuć na samym dnie suśvietu. Nieścier Žur — hieroj sacyjalistyčnaj pracy — lažyć na kładach Krasački. A vieteranka pracy Praskoŭja Piatroŭna Mažejka žyvie ŭ domie vieteranaŭ i invalidaŭ. Za svajo doŭhaje žyćcio jana nie złaziła z doški honaru, usio bolš padobnaja na abiaźjanu, jak skazała b staraja Kuźmicha.

A ciapier Parasku pryjechaŭ pavinšavać sam prezident, padobny na jaje mocny traktar i na jaje samuju, jakoj jana była niekali — zahrabuščyja ruki, šyroznyja plečy, silišča. Padaryŭ bukiet, abniaŭ. Vołat, małojca.

Ale nichto i nikoli nie moža zraŭniacca z Bronikam Miatłuškam. Pomniacca joj jaho ślady botaŭ na ralli, zalityja daždžom. Jana tady padumała, što ŭsio žyćcio piła b z hetych śladoŭ, aby tolki Bronik byŭ ź joj.

Z časam u jaje śviadomaści Bronik — junak i traktar — zusim źlilisia, i ź jejnaha marmytańnia niašmat možna razabrać. Paraska prasiła ŭnuka, kab toj pryhnaŭ joj Bronika i pastaviŭ na mahiłu jak «pamiatnik».

— Ciažka tabie budzie, baba, pad traktaram, — skazaŭ unuk.

— Dyk i tomu ž ciažka było, — adkazała Paraska.

 

Uvieś apovied zjaŭlajecca tryźnieńniem, lubyja supadzieńni vypadkovyja.

Клас
1
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0

Chočaš padzialicca važnaj infarmacyjaj ananimna i kanfidencyjna?