Zrynuty prezident Kyrhyzstanu Kurmanbiek Bakijeŭ pravodzić siońnia ŭ Minsku čarhovuju ekstrannuju
«Časovy ŭrad nie zdolny efiektyŭna pracavać, tamu ja źviartaŭsia da dvuch brackich narodaŭ — kirhizskaha i ŭźbiekskaha. Nichto nie moža nazvać dakładnuju ličbu zahibłych. Heta sapraŭdnaja trahiedyja. Ale ja spadziajusia, što rozum voźmie vierch. Šmat budzie zaležyć ad miascovych orhanaŭ kiravańnia, ad dyjaspary», — zajaviŭ K.Bakijeŭ.
«Pakul niama dobraha rasśledavańnia, to možna havaryć, što da biesparadkaŭ byli datyčnyja narkabarony, relihijnyja fundamientalisty. Pa maich ža krynicaj, heta ŭźnikła na bytavoj hlebie, kali pabilisia kirhiz i ŭźbiek», — praciahvaje
«Siońniašni ŭrad usio valić na mianie i maich blizkich. Ja tak nikoli nie rabiŭ u dačynieńni papiarednikaŭ. Ciapier jany viešajuć čałaviečyja achviary na nas. Kali b zahibłyja viedali, što ich viaduć u Bieły dom dla šturmu, to mnohija b paviarnuli. Jany byli napojeny vodkaj, jakaja była niečym apracavanaja, kab ludzi zhubili kantrol. Kali b ja nie pryniaŭ zaprašeńnie Łukašenki, to maja situacyja była našmat ciažejžaj»
«Maje braty, aproč adnaho, za miežami Kyrhyzstana. Dzie jany, ja kazać nie budu, kab im nie naškodzić. Z synam niadaŭna havaryŭ pa telefonie, jon u Vialikabrytanii, prosić palityčny prytułak».
Na hety raz Bakijeŭ byŭ apranuty ŭ strohi kaścium, a nie ŭ kašulu z karotkimi rukavami, jak minułym razam.