U noč na 5 śniežnia ŭ Minsku źnik 21-hadovy Hienadź Okruh: pa słovach siabroŭ, vyskačyŭ z kvatery pa ałkahol. Praź dzień jaho znajšli miortvym u pasiołku Sosny ŭ Minskim rajonie.

Baćki Hienadzia nie vierać, što syn moh zahinuć vypadkova ci ździejśnić suicyd.

Hienadź žyŭ u Minsku hod. Jon rodam ź Pinska, tam skončyŭ škołu, paśla advučyŭsia ŭ miascovym ahrarna-techničnym kaledžy.

«U Pinsku pracy niama — dakładniej jość, ale zarobak 300-400 rubloŭ. U Minsku ž syn zarablaŭ bolš za 1000, sam siabie zabiaśpiečvaŭ. Siastry davaŭ hrošy, u mianie pytaŭsia: mama, mo tabie treba dapamahčy?

Jon pracavaŭ u łahistyčnym centry: spačatku ŭładkavaŭsia tudy kamplektoŭščykam, paśla jaho pavysili da dyśpietčara. Ja vielmi hanaryłasia synam, — raskazvaje Volha Okruh, mama chłopca. —

Syna canili, jon navat u svaje vychodnyja moh źjeździć na pracu. Ale tut voś vyrašyŭ pajści pahulać na vychodnych. Pahulaŭ…»

Ź siabrami Hienadź zdymaŭ dvuchpakajoŭku na Bahdanoviča. Žyli pa dva čałavieki na pakoj. Razam z Hienadziem žyŭ jaho siabar Maksim — jany abodva rodam ź Pinska, siabravali ŭsio žyćcio.

U piatnicu, 4 śniežnia, Hienadź z Maksimam pajšli ŭ hości da znajomych dziaŭčat na vulicu Azizava — heta rajon Kijeŭskaha skviera.

«Pryjšli da ich prosta pasiadzieć. Trochi vypili doma, pa darozie kupili jašče ałkahol — butelku harełki i butelku šampanskaha, — raskazvaje Maksim. —

Hiena asabliva nie vypivocha, prablem z ałkaholem u jaho nikoli nie było, ni na jakich ulikach jon nikoli nie stajaŭ (toje ž paŭtaryła paśla i maci Hieny — «NN»).

I ŭ toj viečar: my vypili, ale nie byli vielmi pjanyja. I Hienadź nie byŭ — kali b jon napiŭsia, to prosta pajšoŭ by spać, heta dakładna.

A tut Hiena spytaŭ u dziaŭčat, dzie najbližejšy «načnik». Jany patłumačyli, što «načnikoŭ» na rajonie niama, ale niepadaloku jość zapraŭka. Nichto jaho nie prasiŭ i nie ŭhavorvaŭ, jon sam skazaŭ: biez prablem, zaraz schadžu».

Kanfliktaŭ nijakich nie było, nichto ni z kim nie svaryŭsia, kaža chłopiec.

Niedzie praz paŭhadziny Maksim ź dziaŭčatami zachvalavalisia.

«Hiena vyjšaŭ prykładna ŭ 3:30 nočy. U 3:58 ja jamu nabiraŭ — jaho telefon znajšoŭsia doma. U čachle telefona była bankaŭskaja kartka. Paśla ŭžo ja ŭbačyŭ, što jon čamuści pajšoŭ i biez kurtki, jana zastałasia ŭ kvatery, — kaža Maksim. —

Čamu Hiena vyjšaŭ bieź ničoha — ja nie razumieju, usiu hałavu ŭžo złamaŭ, dumajučy pra heta. Ale adkazu niama.

Jašče dziŭny momant: kali Hiena prychodziŭ z pracy i treba było schadzić u kramu, jon amal zaŭsiody prasiŭ, kab ja schadziŭ ź im. A tut raptam nieznajomy rajon — i jon sam vyzvaŭsia pajści…»

Pa słovach Maksima, niedzie da pałovy na šostuju jon ź siabroŭkami čakaŭ Hienadzia. Paśla prosta zasnuli.

«Ja pračnuŭsia, pravieryŭ telefon Hieny: jamu nichto nie zvaniŭ, paviedamleńniaŭ nie było. Nabraŭ u našu ź im zdymnuju kvateru: tam skazali, što Hiena nie prychodziŭ. 

My nie razhladali varyjant, što jon natknuŭsia na niekaha znajomaha i pajechaŭ kudyści, bo ŭ Hieny ŭ Minsku nie było siabroŭ, akramia nas. Raniej ni da kaho jon nikoli ŭ hości nie jeździŭ. Z kalehami ŭ jaho taksama byli nie nastolki blizkija adnosiny.

Tamu my spadziavalisia, što jaho zatrymali.

Ja pačakaŭ jašče da viečara i pajšoŭ u RUUS pisać zajavu ab źniknieńni čałavieka. Zatym napisaŭ siastry Hieny», — zhadvaje chłopiec.

«Dačka mnie pazvaniła pozna ŭviečary, kaža: mama, Hiena źnik. My z mužam ranicaj u niadzielu pryjšli ŭ miascovuju pinskuju milicyju, ale tam skazali, što kali zajavu ŭžo padali siabry Hieny, to ad nas ničoha nie patrabujecca. Maŭlaŭ, čakajcie, — raskazvaje Volha Okruh, mama Hieny. —

My viarnulisia dadomu. Ja pieražyvała — i ŭ paniadziełak uviečary pazvaniła ŭ pošukavy atrad «Anioł». Mianie vysłuchali, adkazali, što na nastupny dzień pačnuć pošuki.

Pačynali pošuk z vulicy Azizava, ad doma, ź jakoha vyjšaŭ Hiena. Pryjechała tudy dačka maja ź siabrami, Maksim… Ale pošuk skončyŭsia, nie pačaŭšysia».

Maksim raspavioŭ, što kali jon pryjechaŭ u punkt zboru, pošukaviki skazali jamu, što jon tut nie patrebny.

«Ja zrazumieŭ, što, napeŭna, źjaviłasia niejkaja infarmacyja, jakaja praviarajecca. Razam ź siabram ja na ŭsiaki vypadak prajšoŭ pa zapraŭkach na rajonie — tam dźvie, adna bližej, adna trochi dalej. My zajšli ŭ abiedźvie. Na kožnaj nam kazali, što nie bačyli takoha chłopca. Kamiery nam nie pakazali, ale pry nas rabotniki zvanili kaleham, jakija pracavali ŭ noč, kali Hiena źnik, i pytalisia ŭ ich. Nichto ničoha nie bačyŭ i nie viedaŭ», — kaža Maksim.

Tym časam u Pinsku infarmacyju ad staličnaj milicyi čakała i Volha Okruh:

«Ja čakała — ale čakać ža niemahčyma. Tady ja sama nabrała ŭ Savieckaje RUUS Minska, tam adkazali: «Infarmacyja niepaćvierdžanaja, ale, zdajecca, vaš syn zahinuŭ, znajšli cieła niedzie ŭ Minskim rajonie. Vam jašče patelefanujuć i skažuć bolš dakładna».

Ja pačała abzvońvać rajonnuju milicyju. Dźvie hadziny ja siadzieła na telefonie i ŭ vyniku zmahła adšukać śledčaha, jaki zajmaŭsia hetaj spravaj. Śledčy paćvierdziŭ: syna znajšli miortvym.

Ja spytała ŭ śledčaha: dyk a čamu mnie nichto ničoha nie kaža, ja ž bjusia, šukaju syna, šukaju choć niejkuju infarmacyju… «Ja nie viedaju», — taki byŭ adkaz».

Pa słovach Volhi, cieła jaje syna znajšli jašče apoŭdni ŭ niadzielu. Hienadź lažaŭ na darožcy kala zvałki ŭ pasiołku Sosny — heta bolš za 20 kiłamietraŭ ad doma na vulicy Azizava.

«Nakolki ja viedaju, Hiena lažaŭ pasiarod darožki na śpinie. Ruki byli raskinutyja, vočy — napałovu raspluščanyja, — kaža Volha Okruh. —

Śledčy nam skazaŭ: vaš syn zamiorz.

Ale ŭ minskim morhu ja ŭbačyła cieła: bieły, pryhožy. Śladoŭ źbićcia ci ran ja nie bačyła. Byli niejkija niaznačnyja hiematomy na tvary — i ŭsio. Ale jon jaŭna nie zamiorz!

Ja pytałasia ŭ morhu: što ź im zdaryłasia, što mahło być? Ale mnie adkazvali, što z usimi pytańniami — da śledčych».

Baćki zabrali cieła ŭ Pinsk. Tam u ich nie chapała času na padrychtoŭku da pachavańnia, tamu cieła pakłali na sutki ŭ miascovy morh.

«I tut miascovyja sanitary skazali, ubačyŭšy cieła: jon nie zamiorz. Jany patłumačyli, što kali ludzi zamiarzajuć, cieła sinieje ci čarnieje i robicca «dubovym». Chutčej za ŭsio, syna znajšli vielmi chutka paśla śmierci, jon jašče nie paśpieŭ astyć, skazali nam u morhu.

My paprasili sanitaraŭ ahledzieć cieła, jany pry nas jaho pavaročvali. U Hieny zhinalisia ruki i nohi — pa słovach sanitaraŭ, heta značyła, što trup znajšli śviežym.

Na tvary ŭ syna byŭ źleva siniak, na łbie — drapina. Ale heta nie niejkija žorstkija traŭmy, jon pamior ad čahości inšaha. U paśviedčańni ab śmierci pryčynu nie napisali. Vyniki ekśpiertyz buduć niedzie praź miesiac».

«Śledčy nam kazaŭ: Hienadź zamiorz, spravu budziem zakryvać. Ale ad toj kvatery na Azizava da miesca, dzie znajšli trup — kiłamietraŭ 20 pa pramoj, a nasamreč jašče bolš. Jak jon tudy dabraŭsia ŭ adnoj bajcy? Dajści tudy prosta piechatoju jon nie moh. Dy i ŭ Sosnach tych u jaho niama znajomych. Dzie moj syn pravioŭ hetyja paŭtara sutak?» — zadajecca pytańniami Michaił Okruh, baćka Hienadzia.

«Śledčy sam kaža: ja nie razumieju, jak vaš syn tudy trapiŭ. Ja jamu paraiła: dyk pahladzicie kamiery, heta Centralny rajon, niaŭžo tam nidzie nie budzie vidać? Choć u jaki bok jon pajšoŭ ci ŭ jakuju mašynu sieŭ? Ja razumieju, što dzicia nie viarnuć. Ale chacia b zrazumieć, što zdaryłasia. Pakul ža ŭ nas uražańnie, što śledčyja ničoha nie chočuć, žadańnie tolki adno — spuścić spravu na tarmazach», — kaža mama chłopca.

I jana, i siabar Hienadzia nie vierać, što heta mahło być samahubstva.

«Ja suicyd vyklučaju. Ja bačyła syna ŭ situacyjach, kali jon vielmi pieražyvaŭ, naprykład, kali zahinuŭ jaho siabar. Ale jon viedaŭ, što zaŭsiody ź luboj prablemaj moža pryjści da nas, i razam my znojdziem vychad. I jon byŭ takim čałaviekam, jaki b nie zrabiŭ z saboj ničoha, u hetym ja ŭpeŭnienaja», — kaža Volha.

«Ja jamu samy blizki siabar — nijakich sakretaŭ jon ad mianie nie mieŭ. I ja taksama vyklučaju, što Hiena moh štości pryniać, kab pajści z žyćcia, — kaža jaho siabar Maksim. — U jaho byli płany, na pracy było taksama ŭsio ŭ paradku. Na nastupny dzień my z Hienam źbiralisia jechać pa pakupki: jon chacieŭ kupić noŭtbuk i novy telefon, jamu ŭžo ŭzhadnili kredyt u banku. Usio było dobra».

Surjoznych prablem sa zdaroŭjem Hiena nie mieŭ, zapeŭnivaje jaho maci.

«U syna była adterminoŭka ad vojska: byli prablemy z kapilarami na choładzie, ruki chutka sinieli i pačynali trochi treścisia. U astatnim jon byŭ zdarovy. Ja nie mahu ŭjavić, što zdaryłasia. Ale nie vieru, što jon sam pajšoŭ kudyści za 20 kiłamietraŭ. Jon nie byŭ nastolki pjany», — kaža Volha Okruh.

Moža być, heta niejki kryminał, miarkuje jana.

«Ale niezrazumieła: što i jak adbyvałasia z synam? Dzie jon pravioŭ apošnija 33 hadziny?

Ja dapuskaju, što mohuć być zamiašanyja i… skažam tak, struktury. Kali sanitary mieli racyju, cieła sapraŭdy nie sčarnieła i nie pasinieła — to jaho, vychodzić, trymali niedzie ŭ ciaple? Dzie i chto moža trymać čałavieka?» — pytajecca maci.

«Naša Niva» źviarnułasia ŭ Śledčy kamitet pa aficyjny kamientar pa spravie.

«Cieła chłopca było znojdziena 6 śniežnia ŭ pasiołku Sosny niepadalok ad Instytuta enierhietyčnych i jadziernych daśledavańniaŭ. Pa dadzienym fakcie pravodzicca pravierka, — paviedamiła Alena Krupienina, aficyjny pradstaŭnik SK pa Minskaj vobłaści. — Pravierka pakul nie skončanaja: vyśviatlajucca ŭsie fakty i abstaviny zdareńnia, pryznačanyja sudova-miedycynskija ekśpiertyzy. Papiaredniaja pryčyna śmierci — pieraachałodžvańnie».

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0