Jany strelisia, niby mienski i varšaŭski – na bresckim vakzale.
Jon kryčaŭ: «Pakažycie mnie pryhažuniu!» Jamu pakazali.
Jany vypili na dvaich try butelki j čatyry kuchli,
a kali restaran začynili, praciahnuli ŭ jaje na kuchni.
Jana trymała ŭ ruce dva nažy, nibyta nažnicy – Daliła.
Jon kazaŭ: «Patrabuju dalivu bładzi mery!» Jana daliła.
Zranku jon pačuvaŭsia adrezanaj hałavoj prafesara Doŭla,
ź jakoju ŭdavica Judzif hulała na šabašy ŭ boŭlinh.
Jany poŭzali ŭ Bresckaj krepaści pa vadu z trafejnaju kaskaj.
Na čaćvierty dzień jon adčuŭ, što žyćcio zrabiłasia kazkaj.
Jon zachodziŭ – zamiest matadora – u valjer Biełavieskaj puščy,
a jana kryčała: «Ŭ ataku!» i «I jak ciabie siońnia pluščyć!»
Jana chłopca pradstaviła tatu, kandydatu surjoznych navuk,
jak amatara stavić vopyty, ci pravodzić harełka huk.
Jon pradstaviŭ jaje svajoj mamie, niezaležnych ŚMI žurnalistcy,
jak fanatku, jakaja ŭ haračyja kropki vozić Božaje Słova ŭ valizcy.
Jon razhadvaŭ ź joj pierad snom adnu na dvaich kryžavanku,
ale dabradziejka-fartuna rychtavała jamu padlanku.
Jon pajechaŭ u padarožža, kab krychu zarabić na viasielle:
nakasić travy ŭ Amsterdamie, narubić kapusty ŭ Bruseli,
ale pokul saamachviarna ŭ Halandyi niešta pakurvaŭ,
jaho dzieŭka padstupna kročyła pa ślizkaj ściažynie kurvaŭ.
Pokul jon i takija, jak jon, apiavali ŭ vieršach niaviest,
ź joj pabraŭsia dyrektar zavodu hazavych plitaŭ «Hefest».
Ale ŭžo zastałosia niadoŭha radavacca sabaku,
bo jana i jaho chutka kinie – i źbiažyć sa studentam chimfaku.
A hieroj napivaŭsia i tryźniŭ bahiniaj svajoj biazbožnaju,
i pamior ad ranišniaj smahi, nam pakinuŭšy ryfmu apošniuju,
što takich, jak jana, nie spakusicie vieršam i nia kupicie za dalar vy...
Dyk čaho jany z nami tak žorstka? Bo apošniaja ryfma «larvy».
* * *
Štodzionna ŭ rubrycy «Litaratura» na sajcie NN — novyja tvory i minijatury. Čytajcie dla serca, čytajcie dla rozumu, čytajcie dla movy.