«Ahnieška! Lubaja! Dla nas niama bolš miesca. Naš čas syšoŭ. Zastavajsia, kachańnie, byvaj. Užo para — na žal, usio vyrašana za nas. My chacieli kab naša viečnaść doŭžyłasia i doŭžyłasia, adnak jana zavieršycca siońnia. Ahnieška! Lubaja! Ty viedaješ pra mianie sakretaŭ bolš, čym choć chto na hetym śviecie. Ty sama moj sakret. Ja zaŭždy daviaraŭ tabie, adno bajaŭsia, što kožny tvoj niaŭdały dotyk moža zrabić mnie baluča. Kali tady ŭ Varšavie my, faktyčna nieznajomyja ludzi, vyhavarylisia i raspaviali adno adnomu ŭsio darešty, dyk ja navat ujaviŭ, jak my staim nasuprać adno adnoha, hołyja i źbiantežanyja. Chiba hetaja karcina, kali tak padumać, chutčej śmiešnaja, čym sumnaja. Dziakuj, što za stolki hadoŭ ty nie paraniła mianie i maju siamju. I viedaješ jašče što? Mnie ni hramulki nie soramna, nijakaj viny nie čuju. Ni pierad kim! Ni tady, ni ciapier! Dakranisia končykami palcaŭ da vusnaŭ — ujavi, što heta dakranajusia ja. Byvaj, kachańnie!»

* * *

Praz hułkuju pružanskuju noč išli dvoje. Strunki, jašče nie stary amierykaniec u samavitym hienieralskim palitonie i bialavy prysadzisty rasiejec, hadoŭ 60-ci, u šyniali z padniatym karakulevym kaŭniarom. Jany minuli chłopca, bieź piaci chvilin dziadźku, miechanika, što, pierapeckany kałamaźziu, uvichaŭsia kala razabranych šasi Su-34.

«Abaryhien», — vyznačyŭ amierykaniec. Z vopytu jon viedaŭ — na rasijskich bazach za miažoj, jak i na amierykanskich, drobnymi miechanikami dy bambanošami časam pracujuć miascovyja. Chiba ŭ adroźnieńni ad amierkanskich bazaŭ hety biełaruski rabaciaha ničym asabliva nie vyłučaŭsia ad svaich rasijskich pracadaŭcaŭ. Toj ža koler skury, toj ž vyraz tvaru. Adno ŭ vačach niešta inšaje, admietnaje. Spradviečny społach, vuściš, ci što…

— Vladimir, — skazaŭ amierykaniec, kali, spuściŭšysia ŭ bunkier, jany ŭdvuch sieli za daŭžezny dubovy stoł. — Ja nie chaču bolš prablem.

Ciapier, kali minuli hady paśla bambavańnia Kijeva, učynienaha rasiejcami, i praviednaj adpłaty, jakaja napatkała Sievastopal ad bombaŭ amierykanskaj avijacyi, navat samamu niakiemlivamu abaryhienu na avijabazie pry vyhladzie zaciatych vorahaŭ, jakija išli razam, usio musiła stać jasna.

— Vladimir, isnuje vierahodnaść, što ŭ budučym znoŭ sutyknucca našy intaresy, i znoŭ miž nami pačniecca kanflikt, — praciahvaŭ amierykaniec, ciahamotna tudy-nazad raskručvajučysia na kreśle. Jon vidavočna nie pryjechaŭ nikoha zapeŭnivać, ale ž hutarku treba było niejak pačać.

Chłopiec, bieź piaci chvilin dziadźka, nie bajaŭsia. Vyraz jaho tvaru, pamyłkova pryniaty amierkancam za społach, paprostu adbivaŭ ćviarozaje razumieńnie suśvietnych raskładaŭ. Razumieńnie plus pakutlivaje ŭśviedamleńnie svajoj poŭnaj niamohłaści. Kali rasiejec i amierykaniec zanurylisia pad ziemlu, chłopcu, bieź piaci chvilin dziadźku, zachaciełasia dasłać list. Apošni list.

— Vladimir, znoŭ buduć hetyja sprečnyja terytoryi, jakija ni tudy, ni siudy. Znoŭ špijonskija vojny, uzajemnyja ŭtojvańni, sakrety. A potym znoŭ pojduć bambavańni, chaj sabie kropkavyja, ale ŭsio roŭna małapryjemnyja. A mnie, daliboh, abrydła apraŭdaŭvacca pierad kamierami! Zališnija suviazi z hramadskaściu škodziać spravam!

…Z Ahnieškaj jon paznajomiŭsia na biazładnym šopinhu ŭ Varšavie piać hadoŭ tamu. Jon tady jašče nie ŭładkavaŭsia miechanikam na avijabazu, i tamu moh volna vyjazdžać za miažu. Na Maršałkoŭskaj jon na chvilinku prysieŭ la niejkaha fastfuda. Pa-polskabiełarusku spytaŭ u nieznajomaj žančyny darohu — i jany prahavaryli vosiem hadzin, zabyŭšysia na zakupy i fastfud. Prosta siadzieli la strakataj šyldy z namalavanymi hamburhierami i razmaŭlali z dapamohaj trochsot ahulnych słovaŭ. Usie piać hadoŭ jon chavaŭ jaje ad žonki, a jana jaho — ad muža. Dvojčy na hod jany vyryvalisia ŭ biełastockuju ci bresckuju haścinicu dla chapatlivych spatkańniaŭ, dy amal štodnia pisali adno adnomu doŭhija listy pa elektronnaj pošcie.

— Vladimir, ja prylacieŭ siudy, kab kančatkova vyrašyć pytańnie niejtralnaj zony. Ščyryja prazrystyja adnosiny ŭ jeŭrapiejskim kirunku — voś čaho ja dabivajusia, kaleha. Kab dla zdradaŭ i chłuśni ŭ našych spravach prosta nie zastałosia miesca. Tak budzie lahčej dla nas usich… i ich samich… Biełaruś, Małdova, Ukraina…

— Ukraina, Ukraina, Ukraina, — staŭ paŭtarać toj, jakoha klikali Uładzimiram. Paŭtor, jak zaŭsiody zabłytaŭ sens. Čamu amierykaniec samuju vialikuju krainu siarod hetych troch nazvaŭ apošniaj? Palitkarektnaść? Špilka ŭ bok vialikaj Rasii? Chacia jakaja ciapier roźnica — sprava vyrašanaja da ŭzajemnaha zadavalnieńnia.

Rasiejec ačomaŭsia paśla razvahaŭ i ŭpeŭnienym hołasam abvieściŭ:

— Zhoda, kaleha, siońnia rankam. Niejtralnaja zona šyrynioj z krainu. Vy z zachadu, my — z uschodu. Naftapravody i hazapravody nie čapać — jany buduć paznačany śvietłatrasami. Biełaruś, Małdova i Ukraina pavinny źniknuć.

Potym dadaŭ:

— Abiacaju. Ad zaŭtrašniaha dnia ŭ našych adnosinach budzie poŭnaja prazrystaść — nijakich zdradaŭ i sakretaŭ.

Клас
0
Панылы сорам
0
Ха-ха
0
Ого
0
Сумна
0
Абуральна
0